poniedziałek, 23 marca 2020

Mieszkam w Londynie

 Dzisiaj trochę myśli. Nie da się uniknąć strachu. Przez długi czas mój organizm był narażony na bardzo ciężką pracę, sen kocham, bo taką mam potrzebę wiec potrafię zasnąć w metrze przed pracą po pracy i gdzie mi się uda. To jest moja walka z moją naturą, umiem się regenerować psychicznie, ale nie wiem, czy fizycznie, bo w ostatnim czasie z wyjątkiem ćwiczeń na podtrzymanie kondycji i figury innych rzeczy nie robiłam. Mało rzeczy do jedzenia lubię i często otwieram lodówkę i zamykam, chociaż jest pełna. Nie lubię owoców, warzyw i ostatnio mięsa. Dołączyły się problemy z przełykaniem więc wykluczyłam witaminy w tabletkach...to przestroga, że trzeba cały czas dbać o to, co się je, bo mamy przykład, że nie wiadomo co się może stać. A silny układ immunologiczny to teraz podstawa, żeby przeżyć. Nie wiem ile prawdy w tym co czytam, ale zapowiada się czarny scenariusz, jeśli chodzi o miejsce, w którym mieszkam. Londyn duże skupisko ludzi, tu małe szanse, żeby uniknąć wirusa. Nie wiem jak sobie poradzę z nim. Jest strach, bo trudno go wykluczyć, ale się nie poddam, będę robić to, co lubię dla mnie samej, żeby mieć relaks. Z jednej strony sumienie mówi mi ludzie umierają, a ty się bawisz. Z drugiej musisz mieć relaks, żeby przez to przejść. Organizm niemęczony strachem ma większe możliwości, żeby przejść przez to łagodnie. Jeśli karmimy go czarnymi wizjami, to musi walczyć najpierw z naszym nastawieniem, a później nas leczyć i może przegrać walkę. Damy radę!








1 komentarz: