poniedziałek, 13 lutego 2017

Moje opowiadania


Czerwony motyl-część druga.







Część pierwsza  :

klik

Szedł w jej kierunku, cały rozpromieniony i ani na chwile nie spuszczał spojrzenia.
-Trochę panią przestraszyłem?
-Nie bardzo- szybko odpowiedziała. Nie wygląda pan na groźnego-uśmiechnęła się odsłaniając śnieżne zęby. Nie były równe, bo kły lekko nachodziły na siekacze, ale była to mała niedoskonałość, która dodawała jej uroku.
-Jest pani odważną kobietą. Sama w takim pustym miejscu. To przecież niekończąca się możliwość dla brutalnego człowieka.
-Myśląc podobnie siedziałabym tylo w przydomowym ogródku.
-Niekoniecznie w swoim, mój mógłby być dla pani otwarty-spojrzał wymownie, rozpoczynając zabawną grę, która nazywała się flirt.
Wiedziała o tym, bo nie jest naiwna. Kiedy inne dziewczęta bawiły się lalkami ona czytała książki. Nie przeczytała ich w ogromnych ilościach, ale wystarczającą wiele, żeby ocenić zaistniałą sytuację. Czytanie wśród kobiet nie było tak rozpowszechnione, jak ploteczki. Nie lubiła tego, bo jakby na to nie patrzeć to było to tylko szydzenie z kogoś innego lub wyliczanie nieszczęść. Były też inne rodzaje omawiające stan majątkowy, jaki rodzaj biżuterii przyniósł narzeczony lub wstydliwe rozpamiętywania pocałunków, lub śmielszych pieszczot. Tych plotek było znacznie więcej, ale wszystkie skupiały się na jednym, chwaleniem się stanem posiadania lub narzekaniem na stan posiadania, lub wyznania miłosne. Nie lubiła takiego spędzania czasu. Wolała korzystać z biblioteki ojca. Uwielbiała zapach nowych książek lub tych o pożółkłych kartkach gdzie czas ukrył się między stronami. Wystarczyło je przerzucać i czytać treść. Pomieszczenie było obszerne utrzymane w brązowej tonacji. Półki i gabloty wykonane z ciemnego drewna. Pośrodku stało biurko, całe rzeźbione, a przy nim duży, wygodny fotel. Skórzana sofa znajdowała się pod oknem, z którego był widok na kwiatowe rabaty i stare drzewa. Czytając kuliła się jak kot, zapominając o wszystkim dookoła. Często matka przywoływała ją ciepłym głosem.
-Em kochanie, Em gdzie jesteś?
-Matka używała miłego zdrobnienia. Lubiła je, bo brzmiało, mniej poważnie niż Eleonora.
Wtedy zamykała świat, do którego się przeniosła i szła w kierunku nadchodzącej matki.
Mężczyzna był interesujący, nie był to typ donżuana. Urody raczej pospolitej, ale wyczuwała w nim coś niezwykłego co zaczynało ją do niego przyciągać.
Jakaś niewidoczna iskra, która potrafiłaby rozpalić ogień w sercu.
Spojrzała na niego zalotnie i zapytała.
-Jak wygląda pana ogród, bo w brzydkim nie siedziałabym.
-Zaskoczę panią, chociaż jestem tutejszy to kocham angielskie róże. Mój ogród jest ogrodem różanym. Wiele krzaków o bladoróżowych kwiatach i pięknym zapachu. Sporo mam z nimi kłopotu, przez tutejsze zimy. Przemarzają i nieraz sam nie wiem czym je przykryć, żeby nie wyginęły.
-Ach rozmarzyłam się tym opisem. Zachęcił mnie pan do swojego ogrodu tak, że nawet przekwitłe krzaki zobaczyłabym chętnie. Przekwitły już?
- Niestety już nie mają kwiatów, przekwitły. Upały przyspieszają kwitnienie. Nie kwitną tak długo, jak w Europie.
- W przyszłym roku muszę je zobaczyć, kocham kwiaty, a róże szczególnie. O ile pan mnie zaprosi.
- Oczywiście, że tak i proszę mówić mi Jonatan.
-Eleonora mam na imię- Podała rękę okrytą białą rękawiczką.
Przytrzymał ją delikatnie, poczuła ciepło jego dłoni. Stali przez chwile wpatrując się w oczy. Zaczęło robić się późno i najwyższa pora wracać do domu.
-Będziesz tu za tydzień?
-Tak, jeśli pogoda pozwoli, a jeśli nie to za dwa tygodnie w tym samym miejscu.
-Do zobaczenia-Odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić. Popatrzyła na jego plecy i pomyślała, że należą do wyjątkowo silnego mężczyzny.


cdn







5 komentarzy:

  1. Masz wszystkie talenty:)))bardzo ładnie piszesz:))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo milo sie czyta Twoje mini-powiesci, Jolu. Czekam z niecierpiwoscia na ciag dalszy...bardzo ciekawie sie zapowiada. Ciekawa jestem, jak bedzie wygladac spotkanie Eleonory z Jonatanem?
    Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojoj Jolu jakie tu talenta nam ujawaniasz, no nieżle niezle...:)

    OdpowiedzUsuń